Film z szkoły przetrwania, jaką zafundował nam zarząd Play. Do dziś nie wiem jak udało mi się zaliczyć całą trasę, zwłaszcza iż dzień wcześniej mieliśmy dość "ciężką" piątkową imprezę.
Jakość filmu jest jaka jest. Coś mi słabo te jutuby konwertują. Ważne, że coś tam widać :-)
sobota, 30 sierpnia 2008
piątek, 29 sierpnia 2008
czwartek, 28 sierpnia 2008
The End
8 tygodni nad morzem. 8 tygodni projektu. Nie wiem kiedy nawet ten czas minął.
Jaki był Projekt Plaża 2008? Na pewno bardziej ułożony. Może troszkę sztywniejszy, ale i tak było rewelacyjnie. Mimo tego, iż zdarzały się chwile wkurwienia to i tak przy takiej ilości pozytywnej energii - szybko odchodziły w niepamięć. Heh... śmieszne jest to, że dopiero dzisiaj uświadomiłem sobie, że projekt się skończył. Wstałem rano, nie ma nikogo w pokoju, nie muszę iść na plażę, nie ma komu powiedzieć cześć... a za chwilę dobije godzina 21 i już zaczyna mnie nosić aby iść do miasteczka i wskoczyć na podest lub bar, o szocie tequili już nie wspominając. Minęły dopiero 3 dni, a już zaczęło brakować mi ludzi z projektu. Smutno mi się robi gdy myślę, że już w tak dużym składzie nigdy się razem nie spotkamy.
Chciałbym podziękować wszystkim, bez których tego projektu bym nie przetrwał. Całej ekipie z Playa za animację kostki, technicznym z Playa za palmy, ekipie z Lecha za to że "się nie lubimy" :-), TVN za plażę, ochronie, technikom, Stage Art, eMlab, Mpay, eLogic, Acces ( czy jak to tam się pisze :-P ), naszym gościom ( Kraków rządzi ) , gwiazdom i tysiącu innych osób ..... było zajebiście.
Mam do was prośbę, jeżeli macie jakieś zdjęcia z projektu to przesyłajcie je do mnie na denisnew@o2.pl . Chętnie umieszcze je na stronie. Przypominam również o wpisywaniu się do księgi gośći.
Obiecuję, że nie jest to mój ostatni post .. a teraz z butelką whiskey uciekam do piaskownicy pod domem - tylko ten piasek mi pozostał...
Jaki był Projekt Plaża 2008? Na pewno bardziej ułożony. Może troszkę sztywniejszy, ale i tak było rewelacyjnie. Mimo tego, iż zdarzały się chwile wkurwienia to i tak przy takiej ilości pozytywnej energii - szybko odchodziły w niepamięć. Heh... śmieszne jest to, że dopiero dzisiaj uświadomiłem sobie, że projekt się skończył. Wstałem rano, nie ma nikogo w pokoju, nie muszę iść na plażę, nie ma komu powiedzieć cześć... a za chwilę dobije godzina 21 i już zaczyna mnie nosić aby iść do miasteczka i wskoczyć na podest lub bar, o szocie tequili już nie wspominając. Minęły dopiero 3 dni, a już zaczęło brakować mi ludzi z projektu. Smutno mi się robi gdy myślę, że już w tak dużym składzie nigdy się razem nie spotkamy.
Chciałbym podziękować wszystkim, bez których tego projektu bym nie przetrwał. Całej ekipie z Playa za animację kostki, technicznym z Playa za palmy, ekipie z Lecha za to że "się nie lubimy" :-), TVN za plażę, ochronie, technikom, Stage Art, eMlab, Mpay, eLogic, Acces ( czy jak to tam się pisze :-P ), naszym gościom ( Kraków rządzi ) , gwiazdom i tysiącu innych osób ..... było zajebiście.
Mam do was prośbę, jeżeli macie jakieś zdjęcia z projektu to przesyłajcie je do mnie na denisnew@o2.pl . Chętnie umieszcze je na stronie. Przypominam również o wpisywaniu się do księgi gośći.
Obiecuję, że nie jest to mój ostatni post .. a teraz z butelką whiskey uciekam do piaskownicy pod domem - tylko ten piasek mi pozostał...
Finisz w Międzyzdrojach
Po 7 tygodniach tułaczki, dotarliśmy do ostatniego miasta. Przez cały ostatni tydzień spałem w sumie z 10 godzin. Codziennie żegnaliśmy dzień afterem w jakimś klubie. Oczywiście prym wiodła Copacabana ( pozdrawiam całą ekipę ). Mimo tego, iż każdemu z nas doskwierało już zmęczenie - daliśmy czadu, zarówno w pracy jak i poza nią. Razem z naszymi gośćmi i grupką osób, które mimo tego, że skończyły pracę na projekcie wcześniej - wróciły do nas, pożegnaliśmy nasze miasteczko godnie. W sobotę o godzinie 3:00, prawie 100 osób związanych z projektem plaża, bawiło się na zamkniętej imprezie do godzin rannych. Co tam się działo - to już nasza tajemnica, ale warto było być na projekcie nawet dla tych ostatnich godzin.
Nie wiem co mam jeszcze napisać o Międzyzdrojach. Byłem tam tydzień, a przeleciały mi jak jeden dzień. Było cudnie... może kiedyś napiszę więc... muszę ochłonąć
Nie wiem co mam jeszcze napisać o Międzyzdrojach. Byłem tam tydzień, a przeleciały mi jak jeden dzień. Było cudnie... może kiedyś napiszę więc... muszę ochłonąć
Kołobrzeg
To, że w Mielnie mieszkaliśmy razem z barem Lecha było nic przy tym, że w Kołobrzegu trafiliśmy do apartamentowca razem z 22 osobami z Lecha Summer Active :-) Takich sąsiadów to ja rozumiem.
Kołobrzeg ogólnie pozwolił nam na chwilę odetchnąć od klimatów nadmorskich mieścinek. Mieszkaliśmy w samym centrum. Starówka, restauracje, centrum handlowe, kino - zrobiło się trochę kulturalniej.
Z całego tygodnia pobytu najbardziej pamiętam:
-odejście Mirona ( to chyba najsmutniejsze wydarzenie z całego projektu )
-urodziny Agaty Supervisor ( oj działo się )
-bitwa na noże pod naszym miasteczkiem
-aftery w klubie Mosquito
-przygarniecie kota, który następnie został wyeksmitowany
-kolacja z Anitą,Sylwią i Pamelą o 4 w nocy
-pierwsza od dwóch miesięcy wizyta w kinie ( "Mroczny Rycerz" - polecam )
Ogólnie Kołobrzeg przeleciał bez większych ahów i ehów. Może to dlatego, że byliśmy już troszkę zmęczeni, a może dlatego, że wszyscy czekali na to ostatnie miasto projektu. Czekali na Międzyzdroje w którym miało się dziać wieeeeeeeele ..
Zdjęć z Kołobrzegu nie ma prawie wcale. Miałem tydzień chilloutu i nic mi się nie chciało. O!
Kołobrzeg ogólnie pozwolił nam na chwilę odetchnąć od klimatów nadmorskich mieścinek. Mieszkaliśmy w samym centrum. Starówka, restauracje, centrum handlowe, kino - zrobiło się trochę kulturalniej.
Z całego tygodnia pobytu najbardziej pamiętam:
-odejście Mirona ( to chyba najsmutniejsze wydarzenie z całego projektu )
-urodziny Agaty Supervisor ( oj działo się )
-bitwa na noże pod naszym miasteczkiem
-aftery w klubie Mosquito
-przygarniecie kota, który następnie został wyeksmitowany
-kolacja z Anitą,Sylwią i Pamelą o 4 w nocy
-pierwsza od dwóch miesięcy wizyta w kinie ( "Mroczny Rycerz" - polecam )
Ogólnie Kołobrzeg przeleciał bez większych ahów i ehów. Może to dlatego, że byliśmy już troszkę zmęczeni, a może dlatego, że wszyscy czekali na to ostatnie miasto projektu. Czekali na Międzyzdroje w którym miało się dziać wieeeeeeeele ..
Zdjęć z Kołobrzegu nie ma prawie wcale. Miałem tydzień chilloutu i nic mi się nie chciało. O!
wtorek, 26 sierpnia 2008
"Mielno to taka polska Ibiza" ... jasne...
I tak o to dopłynęliśmy do Mielna. Taraaaaa!!!
Poniedziałek:
Znowu musimy zmieniać mieszkanie. Nie pytajcie dlaczego. Ważne, że lądujemy w tym samym miejscu gdzie cały bar Lecha! Będzie się działo.
Wieczorem zaczynamy od wizyty u Marka i Krissa w hotelu Meduza. Tam szybkie dwie butelki whiskey i lecimy na grilla. Ten przechodzi w miarę sprawnie, a następnie udajemy się do klubu "Senso", gdzie od poniedziałkowego wieczoru zaczynając, będziemy bywać regularnie. Na miejscu bawimy się dość grzecznie, bo jednak całodzienne zmęczenie materiału daje dość szybko o sobie znać.
Wtorek:
Psuje nam się pogoda. Cały dzień spędzamy na kręceniu się po pokojach. Wieczorem Lech robi domówkę, na której zostaje pobity rekord ilości osób w jednym pokoju hotelowym. Następnie kolejne odwiedziny "Senso". Dzisiaj już nie tak grzecznie. Denisa dopada zauroczenie pewną osobą i ogólnie jest miło sympatycznie i ah eh :-)
Środa:
Zalało nam miasteczko. Dzień ponownie przemija na kręceniu się kółko. Wieczorem troszkę się rozpogadza i zostajemy zwerbowani na desant po mieście na którym zapraszamy gości do przybycia na naszą projektową imprezę.
Czwartek:
Praca, praca,praca. Z wawy dołączają do nas Sabina i Mika. Wieczorem chyba "Senso"
Piątek:
Mamy pogodę!! Słońce praży, węże chodzą po plaży. Wszyscy happy, impreza wieczorna przebiega perfekcyjnie. Projekt daje czadu! W nocy ... zgadnijcie - "Senso"... Aha i przybywają do nas nasze gwiazdy, z którymi umawiamy się na sobotnią imprezę kończącą Mielno.
Sobota:
Cały dzień w oczekiwaniach na wieczorne party. Kończę pracę o 1:00. Dwa szoty tequili , jedna szklanka whiskey i .. i padam .. wracam do domu przy pomocy naszych chłopaków z ochrony .. fuck..
Ominęła mnie jedna z najlepszych imprez na projekcie. Duda podobno polewała whiskey i ogólnie była sodoma i gomora... ale tego już wam nie opisze.
Niedziela ... eh umieranie ... wieczorem spotkanie z Mpay... i wyjście z Mironem na imprezę, na którą już nie dotarliśmy ...
Poniedziałek:
Znowu musimy zmieniać mieszkanie. Nie pytajcie dlaczego. Ważne, że lądujemy w tym samym miejscu gdzie cały bar Lecha! Będzie się działo.
Wieczorem zaczynamy od wizyty u Marka i Krissa w hotelu Meduza. Tam szybkie dwie butelki whiskey i lecimy na grilla. Ten przechodzi w miarę sprawnie, a następnie udajemy się do klubu "Senso", gdzie od poniedziałkowego wieczoru zaczynając, będziemy bywać regularnie. Na miejscu bawimy się dość grzecznie, bo jednak całodzienne zmęczenie materiału daje dość szybko o sobie znać.
Wtorek:
Psuje nam się pogoda. Cały dzień spędzamy na kręceniu się po pokojach. Wieczorem Lech robi domówkę, na której zostaje pobity rekord ilości osób w jednym pokoju hotelowym. Następnie kolejne odwiedziny "Senso". Dzisiaj już nie tak grzecznie. Denisa dopada zauroczenie pewną osobą i ogólnie jest miło sympatycznie i ah eh :-)
Środa:
Zalało nam miasteczko. Dzień ponownie przemija na kręceniu się kółko. Wieczorem troszkę się rozpogadza i zostajemy zwerbowani na desant po mieście na którym zapraszamy gości do przybycia na naszą projektową imprezę.
Czwartek:
Praca, praca,praca. Z wawy dołączają do nas Sabina i Mika. Wieczorem chyba "Senso"
Piątek:
Mamy pogodę!! Słońce praży, węże chodzą po plaży. Wszyscy happy, impreza wieczorna przebiega perfekcyjnie. Projekt daje czadu! W nocy ... zgadnijcie - "Senso"... Aha i przybywają do nas nasze gwiazdy, z którymi umawiamy się na sobotnią imprezę kończącą Mielno.
Sobota:
Cały dzień w oczekiwaniach na wieczorne party. Kończę pracę o 1:00. Dwa szoty tequili , jedna szklanka whiskey i .. i padam .. wracam do domu przy pomocy naszych chłopaków z ochrony .. fuck..
Ominęła mnie jedna z najlepszych imprez na projekcie. Duda podobno polewała whiskey i ogólnie była sodoma i gomora... ale tego już wam nie opisze.
Niedziela ... eh umieranie ... wieczorem spotkanie z Mpay... i wyjście z Mironem na imprezę, na którą już nie dotarliśmy ...
Cyku Pstryku w Mielnie
Sew, Królik i Siwy
Tak wyglądało miasteczko w środę o 12:00
Ewcia i Denis barmanami w hotelu Meduza
Gregorsy
Tego Pana nie trzeba przedstawiać :-)
I Agata dołączyła
Lech przeszedł do konkurencji
Sabi, Aga i Mika
Subskrybuj:
Posty (Atom)