wtorek, 26 sierpnia 2008

Darłówko Revisited

Haaaaaaaaaaaaalloooooooo...

:-)

Na wstępie należą Wam się przeprosiny. Kilka czynników złożyło się na to, ze blog miał urlop dziekański. Wróciłem już jednak na stare śmieci i przez najbliższe dni postaram się nadrobić zaległości. Więc zaczynamy...

Darłówko. Bez obrazy, ale ta miejscowość to dla mnie jedna wielka wiocha. Nawet porządnego klubu tutaj nie mają. Tylko mosty jakieś, które zamykają się akurat wtedy gdy chcę przejść na drugą stronę miasta. No dobra, tak źle może nie jest, ale w perspektywie innych nadmorskich miejscowość - cóż nie jest różowo.

Jak już wiecie, poniedziałki i wtorki są naszymi dniami wolnymi. Spędzamy je na ogarnianiu mieszkania i odpoczywaniu od miasteczka. Właśnie... heh... mieszkania. Wiecie gdzie mieszkaliśmy w Darłówku? A raczej z kim? Z 70 letnią nawiedzoną staruszką. Pani właścicielka potrafiła wpaść do nas o 23 i wyzwać nas od dzieci szatana. W dzień wcale nie było lepiej.. Brak słów...
Na szczęście dopisało nam słońce, więc czas do zachodu słońca spędziliśmy bycząc się z ekipą Lecha na plaży. Dodatkowo dołączyli do nas znajomi naszych Djkófff, więc na brak towarzystwa nie narzekaliśmy ( tu pozdrawiam Agatę, Anitę i małego Cezara ). Wieczory spędziliśmy na szukaniu miejsca do imprezowania. Po b4 u barmanów z Lecha, ruszyliśmy do jedynego czynnego klubu, "Progres" czy jakoś tak. Miejsce samo w sobie nie jest złe, ceny też ok ( butelka szampana 16 zł, więc do 24:00 w klubie nie było już ani kropelki tego wykwintnego trunku ). Najgorsze co było w progresie to właśnie brak progresu bawiących się tam ludzi. Czyli kolejny odcinek serialu "Zgubiłem gdzieś kark i mózg".

Nasz skład dobił do połowy wyjazdu. Wiązało się to również z zmianą warty w ekipie produkcji TVN, żeby jeszcze było mało - odwiedziła nas grupa moich znajomych z wawy. Warszawski Team przywitaliśmy prawidłowo, czyli afterem do rana. W sumie to codziennie ich witaliśmy, aż do soboty. W sobotę trzeba było ich pożegnać :-) I tak , w liczbie 30 osób wylądowaliśmy na jakiejś sztachotece na plaży. Razem z naszymi Vipami ( pozdrawiam Anetę z YCD i Alana z "9 i pół" ) zrobiliśmy taki show, że niektóre bawiące się tam osoby do dzisiaj nie wierzą co tak naprawdę tam się stało. Następnie czekała nas ponad godzinna podróż do hotelu w którym planowaliśmy after w basenie. Niestety nawet twarde argumenty Ewy Szabatin nie pozwoliły nam otworzyć basenu o godzinie 5:00.

W niedziele zakończyliśmy projekt w Darłówku - na spokojnie, czyli w łózkach. Po tygodniu afterowych imprez, nikt nie dał rady nawet pójść do sklepu po alkohol.

I w sumie wiecie co? Dobrze mi było w Darłówku, bo jak mogłoby być inaczej gdy bawisz się z taką ekipą. Za co wszystkim bardzo dziękuje.

Lecimy do Mielna

Brak komentarzy: